Nakazał bratu lądować, grzesząc
Przez cały tydzień trwała żałoba
Wciąż pod pomnikiem, co miesiąc
Udaje, że inna prawda się chowa
Woła, że szuka i jest jej coraz bliżej
Oskarżające innych padają słowa
Milicja pilnuje pomnika pobliże
By nienawiści sączyła się mowa
Gościem jest częstym w kościele
Łączą go z nim obłudy Himalaje
Jadu się leje z ambony tak wiele
Za złoto, które biskupom rozdaje
Naród ogarnęła straszna choroba
Coś niedobrego dzieje się z krajem
Jemu się to niezwykle podoba
Wszak jest on szkodliwym hultajem
Ogarnąć go mogło wielkie szaleństwo
Wierzy głęboko, że czarne jest białe
Czy kłamie publicznie tak często
Gdyż jest okrutnym cymbałem?
Podzielił na pół społeczeństwo
Zebrał tłum ogłupiałych
Dla niego prawdziwe męstwo
To szowinizmu bronić z zapałem.